sobota, 1 lutego 2014

Bankomaty

Ku pamięci, trzeba zapisać, inaczej zniknie bezpowrotnie... Czy ja coś wspominałam na początku pisania bloga, że pieniądze będziemy wypłacać w fioletowych bankomatach AEON, które nie pobierają prowizji? Hmm... zjechaliśmy spory kawał Tajlandii, ale tych skurczybyków nigdzie nie ma!
W końcu zirytowani wpisaliśmy nazwę bankomatu w GoogleMaps i pokazało nam chyba z trzy na Phuketcie, dokąd akurat się nie wybieraliśmy... trzeba się więc było ratować tym, co jest. Kasę wypłacaliśmy więc z bankomatów Bangkok Bank, Siam Commercial, Krungthai, itd. Prowizja jest wszędzie taka sama - 180 bahtów. Niby nie dużo, ale nie mało. Niestety nic się na to nie dało poradzić. W Malezji odkryliśmy z wielką radością bankomaty HSBC, które prowizji nie pobierają w ogóle :) szkoda, że nie towarzyszyły nam podczas całej podróży. Do Kambodży zabraliśmy dolary i euro. Sporą sumę wymieniliśmy tam na riele. W Kambodży już sama wymiana pieniędzy jest przygodą, bo człowiek idzie i szuka kantoru. A tymczasem kasę wymienia się tam w... spożywczaku wyglądającym jak jedna wielka rudera. Z wydaniem rieli mieliśmy potem niemały problem, bo faktycznie wszędzie płaci się w dolcach i przeliczanie tych sum na riele jest niezwykle upierdliwe. Raz, że ustalenie w miarę obiektywnego kursu graniczy niemal z cudem, dwa - człowiek powinien wciąż chodzić z torbą wypchaną pieniędzmi - tak, taki kurs ma właśnie riel. Poza tym wszystkie banknoty są jakieś takie do siebie podobne... odróżniać bahty i ringity nauczyłam się bardzo szybko, a z rielami męczyłam się do samej granicy kambodżańsko-tajskiej. Kartą można też bez problemu płacić w wielu sklepach w Tajlandii i Malezji. Niestety wiele guesthousów w Tajlandii honoruje jedynie gotówkę. Jest to dość upierdliwe, ale gotówki zwyczajnie nie chcą.
Ogólnie z wymianą nie ma większych problemów, niestety trzeba się jednak nastawić na pewne wydatki z tym związane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz mile widziany! :)